Na dobrych kilka lat przed tym, kiedy „Wiedźmin” zaczął święcić pierwsze artystyczne i komercyjne triumfy, co najmniej kilka polskich studiów wydawało już hurtowo rozmaite gry, a najbardziej specyficznym z nich bez cienia wątpliwości było City Interactive, które wśród polskich graczy cieszyło się dosyć intrygującym rodzajem sławy. Studio to wydawało niskobudżetowe strzelaniny, które następnie kolportowano w kioskach za niewielką sumę pieniędzy – w pierwszej dekadzie XXI wieku sytuacja, w której wraz z poranną gazetą można było kupić sobie nową grę za niecałe dwadzieścia złotych była dla wielu graczy wymarzona, więc produkcje studia były bardzo chętnie kupowane, mimo że nie cieszyły się zbyt wielkim poważaniem krytyków branżowych, a także cechowały się niemal zerową ambicją, a jakichkolwiek zmian w mechanice dokonywano mniej więcej raz na kilka odsłon. Dzisiaj CI Games, a kiedyś City Interactive, cieszy się znacznie większą renomą i może się pochwalić kilkoma tytułami, które znakomicie przyjęły się na całym świecie i stanowią pełnoprawny sukces nie tylko komercyjny, ale i artystyczny.
Terroryści i II wojna światowa
„Rajd na Berlin” był pierwszą grą, po kilku naprawdę niskobudżetowych tytułach, która zapisała się w świadomości polskich graczy. Tytuł był krótki, ale wypełniony akcją i silnie inspirowany „Call of Duty” – oferował misje z karabinem snajperskim, możliwość strzelania z karabinów maszynowych i działek przeciwlotniczych, a to wszystko za bardzo przystępne pieniądze, na wydanie których mogli sobie pozwolić także ci gracze, których nie było stać na zakup nowoczesnych premier zachodnich, które kosztowały już około stu złotych. Następnie na rynku pojawiło się „Terrorist Takedown” – gra niepozorna, pozbawiona możliwości swobodnego poruszania się i ograniczona do strzelania z działek zamocowanych na czołgach i pojazdach bojowych. Była to jednak pierwsza gra osadzona w realiach współczesnego, nowoczesnego konfliktu i było to jeszcze w czasach przed „Call of Duty 4”. Nie był to żaden kamień milowy w historii studia, ale rozpoczął trend, który dał życie serii gier o wojnach współczesnych, z których City Interactive było rozpoznawalne w największym stopniu aż do roku 2010.
„Terrorist Takedown: Tajne Operacje”, „Terrorist Takedown: Wojna w Kolumbii”, „Code of Honor: Francuska Legia Cudzoziemska”, „Terrorist Takedown 2”, „Code of Honor 2: Łańcuch Krytyczny”, „SAS: Secure Tomorrow”, „Code of Honor 3: Stan nadzwyczajny”, „Terrorist Takedown 3”, „Alcatraz: In the Harm’s Way” – mniej więcej tyle tytułów City Interactive zdołało wydać w ciągu pięciu lat. Wszystkie te gry były osadzone w realiach nowoczesnego konfliktu zbrojnego, a polscy gracze mogli wypróbować w praktyce możliwość korzystania ze specjalistycznego, wojskowego uzbrojenia i walczyć o wprowadzenie demokracji na Bliskim Wschodzie. Należy jednak nadmienić, że w ciągu tych pięciu lat niemal równolegle wydawano jeszcze inne strzelaniny.
„The Hell in Vietnam”, „Mortyr III: Akcje Dywersyjne”, „Snajper: Sztuka zwyciężania”, „Mortyr: Operacja sztorm”, „Rajd na Berlin: Cień Stalingradu”, „Wilczy Szaniec 2” – te tytuły City Interactive wydawało równolegle z tymi wymienionymi wcześniej, ale były one dla odmiany osadzone w realiach II wojny światowej i ukazywały jej różne odsłony. Prezentowały one przyzwoity poziom techniczny i były gratką dla polskich graczy, którzy nie mogli sobie pozwolić na poznanie gier z serii takich jak „Call of Duty” czy „Medal of Honor”. Choć ciężko określić którąkolwiek z tych gier mianem polskiego „Call of Duty”, na pewno można przyznać, że tytuły te dały wielu osobom mnóstwo radości, a samemu City Interactive pozwoliło na powolne zebranie środków na wydanie pierwszych gier o większych budżetach i rozmachu.
Bardzo ciekawym i mniej znanym epizodem w historii studia było natomiast wydawanie gier przygodowych, które z nim w ogóle nie kojarzono, a które w pierwszej dekadzie XXI wieku były dla niego zdecydowanie największymi sukcesami artystycznymi. Gry z serii „Art of Murder” i „Chronicles of Mystery” zawsze otrzymywały bardzo dobre oceny w mediach branżowych, a także cieszyły się przyzwoitą popularnością.
CI Games
W 2010 roku miała miejsce premiera gry „Sniper: Ghost Warrior”, która opowiadała historię strzelca wyborowego toczącego boje w realiach nowoczesnego konfliktu zbrojnego. Wydawałoby się, że studio po raz kolejny zdecydowało się na korzystanie z utartego schematu, ale było zupełnie inaczej – grę napędzał silnik znany z gier z serii „Crysis”, przez co wyglądała ona naprawdę zjawiskowo, wszystkie mechaniki były dopracowane i dopieszczone do granic możliwości, a City Interactive nie kryło się z zamiarami przebicia się do segmentu gier AAA. Gra okazała się całkiem dużym sukcesem, po którym firma oficjalnie przemianowała swoją nazwę na CI Games i szykowała się do zadawania następnych ciosów na światowym rynku wydawniczym.
„Sniper: Ghost Warrior 2” również odniósł sukces komercyjny, a sama seria wydawała się konsekwentnie walczyć o stawianie jej w jednym szeregu ze „Sniper Elite”, które było i jest niekwestionowanym liderem segmentu strzelanin ze strzelcami wyborowymi w roli głównej. Specyficznym i smutnym przypadkiem było natomiast „Alien Rage” – futurystyczna strzelanina polegająca na starciach z obcymi, która charakteryzowała się fenomenalną oprawą audiowizualną i barwnymi, niezwykle ciekawymi mechanikami z naliczaniem punktów za zabójstwa na czele. To był sukces artystyczny, który nie został doceniony ani przez krytyków, ani przez fanów i przeszedł bokiem bez wywołania niemal jakiegokolwiek szumu.
W roku 2014 studio powróciło do tradycji, wydając „Enemy Front” – klasyczną strzelaninę osadzoną w realiach II wojny światowej, która opowiadała historię angielskiego korespondenta wspierającego w walce polski ruch oporu. Gra była w najlepszym wypadku umiarkowanym sukcesem i pozostawiała wiele do życzenia nie tyle w kwestii wykonania, co po prostu zróżnicowania rozgrywki i przedstawienia historii w sposób wykraczający poza banał. Po drugiej porażce wydawniczej znikąd pojawiło się jednak „Lords of the Fallen” – po CI Games nikt nie spodziewał się gry na miarę „Dark Souls”, a jednak polskie studio postanowiło spróbować takiego wyzwania i okazało się to strzałem w dziesiątkę, a gra pozostaje po dziś dzień największym sukcesem artystycznym warszawskiej firmy. Tytuł ten miał mnóstwo unikalnego charakteru, mimo otwartego nawiązywania do hitowej, japońskiej serii i po dziś dzień wspomina się go jako godnego reprezentanta gatunku „souls-like”, a także jedną z lepszych, polskich gier RPG, naturalnie obok tytułów z serii „Wiedźmin”.
Premiera trzeciej części „Sniper: Ghost Warrior” okazała się jednym z bardziej traumatycznych epizodów w historii firmy. Gra stawiała na niespotykany wcześniej rozmach i prezentowała graczom otwarty świat, który można było dowolnie eksplorować, ale roiła się przy tym od błędów. Pomimo sprzedania ponad miliona kopii, CI Games musiało zwolnić aż 120 ze 150 pracowników, by następnie powolutku odbić się od dna tytułem „Ghost Warrior Contracts”. CI Games rozpaczliwie potrzebuje teraz sukcesu artystycznego i komercyjnego, który jednak z całą pewnością jest w stanie dostarczyć. Dosyć powiedzieć, że na horyzoncie już wkrótce powinno się pojawić „Lords of the Fallen 2”.